List o. Stanisława Róża SVD z Alaski
Newtok, Alaska – 15 stycznia, 2021 – Święto Sw. Arnolda Jansena
Drodzy Parafianie z Redykajn,
Bardzo serdecznie pozdrawiam z zachodniej Alaski! Każdemu z Was życzę Bożych łask w Nowym Roku. Na życzenia świąteczne Bożonarodzeniowe za późno a na Wielkanocne za wcześnie, jednak te jak Bożego błogosławieństwa nie maja granic świątecznych.
Bardzo serdecznie Wam dziękuję za ofiarę i pomoc $1000.00 jaką otrzymałem od Was w ubiegłym tygodniu. O tym za chwile.
Na początku zimy przepowiadano nam słaba zime w tym roku, potem w grudniu pokazało się takie rzadkie zjawisko na niebie tzw. słoneczne psy co zwiastuje ostra zima. Słońce wstaje po 11.00 a zachodzi przed 17.00. Ciekawe, że pojawia się jedynie na skrawku horyzontu i przemieszcza się tylko kawałek dając wrażenie ze wschód i zachód są w tym samym miejscu. Słoneczne psy natomiast to rzadkie zjawisko, nie zorza polarna, której zresztą nigdy nie widziałem, ale po obu stronach słońca pionowe słupy koloru tęczy. Póki co najniższa temperaturę jaka mieliśmy była -28C. Ocieplenie od -6C do -10C przynosi po kilku dniach sztorm, kiedy wieje bezlitośnie, pada śnieg mąka który ogranicza widoczność do 10 metrów. Niebezpieczne, bo łatwo można się stracić. W sumie mamy raczej łagodniejszą zimę niż rok temu choć wszystko przed nami. Problemem jest transport, bo przy mgle samoloty nie mogą wylądować więc jest przerwa nawet do 10 dni. Gdy jest potrzebny transport do lekarza lub szpitala, pozostaje tylko Pan Bóg. Covid się panoszy a panika jeszcze bardziej. Jesteśmy ciągle izolowani, restrykcje niemal wszędzie. Osobiście nie widziałem ksiedza ani nie bylem w żadnym miejscu od początku marca ubiegłego roku. Kościół też na tym bardzo cierpi, bo jest zakaz zgromadzeń. Pomimo tego garstka ludzi przychodzi na niedzielna msze św a resztę transmitujemy przez CB radio.
Tuż przed świętami doświadczyłem nieco kłopotów, najpierw awaria prądu która mnie zmusiła do przejścia na drugi koniec wioski, gdzie prąd był i przez 5 dni rezydowałem w zakrystii na podłodze bo w moim domu było -7C. Tam można było jedynie zagotować gorącą herbatę a tak to bez wody i toalety. Zmarzłem nieco wiec teraz trochę to odczuwam. Boje się tylko bym convida nie złapał. Później zmiana wioski i znowu cały tydzień czekałem na samolot z powodu pogody i pozwoleń a na koniec utknąłem w połowie drogi i tez bylo to bardzo nieprzyjemne ze względu na brak miejsca na nocleg. Wszystko jednak zakończyło się w miarę dobrze.
Świat takich naszych tradycyjnych nie miałem. Dotarłem do wioski Newtok w wigilie w południe i jedynie co mogłem to odmrozić kawałek chleba, który w zamrażarce leżał 2 miesiące, bo wszystko naraz się spieprzyło a to jedyna okazja by skusić ludzi do kościoła. Było, minęło. Nie wiem, kiedy znowu polecę do tej drugiej wioski, bo tam pojawiło się sporo przypadków covida i wioska jest zamknięta. Tutaj w Newtok nikt nie wie czy jest wirus czy nie bo ludzie mało przechodzili badań a już pojawiły się szczepionki.
Pomimo takiego wielkiego zastoju czas posuwa się do przodu i już w lutym będzie 2 lata jak tu przyleciałam. Warunki pod każdym względem cięższe niż w Afryce. W eskimoskiej diecie nie ma miejsca na warzywa czy owoce. Ostatni raz owoc pomarańcza jadłem 2.05.2020, ktoś mi podarował. A tak to ryby, foki, morsy, czasami wieloryb (taki mały) i dziczyzna typu los, dzikie kaczki i gęsi. Nigdzie nie można sie ruszyć bo jedynym środkiem transportu jest samolot a miasto przesiadkowe Bethel gdzie mieszka około 7 tys ludzi ma 2 sklepy, lotnisko jest 10 km od miasta. Tam niewiele można znaleźć. To przykre doświadczenie dzień przed wigilia było właśnie tam kiedy odwołano drugi lot i musiałem szukać miejsca na nocleg. Najtańszy hotel za bagatela $199.00. Cena zwala z nóg ale na śniegu spać się nie da.
Wasza pomoc finansowa sluzy właśnie takim najpotrzebniejszym i nieprzewidywalnym sprawom, trochę na dożywienie, lekarstwa i nieplanowany nocleg. Bardzo Wam dziękuję za wsparcie i modlitwę. Nikt z nas nie wie co będzie jutro. Mam nadzieję, że sytuacja trochę się ustabilizuje i latem będę mógł wybrać się do Polski. Alaska jest częścią Stanów Zjednoczonych, ale by tam polecieć potrzeba kilku godzin dużym samolotem. Miejsce, gdzie jestem kojarzy mi się raczej z filmami o Syberii, jedynie co amerykańskie to flaga i dolary zamiast rubli. Ceny wszystkiego są 3-4 krotnie wyższe niż na kontynencie. Trzeba jakoś jednak zyc. To bardzo kosztowne misje co też sugeruje, że wartość Eskimosa – katolika też jest ogromna.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Z Bogiem
- Stanislaw Roz, SVD